Dawno, dawno temu…
Gdy przygotowywałem się do matury, miałem psa. Trzeba go było wyprowadzać na spacer. Pewnego dnia spotkałem na takim spacerze w parku Pana Menela. Pan Menel nos miał piękny, czerwony i w ogóle to był taki typ „borygo”.
Pan Menel: Dzień dobry.
Ja (trochę strachliwie): Dzień dobry.
P.M.: Co robisz, chłopak?
Ja: Chodzę do szkoły. Maturę będę zdawał.
P.M.: O, to mądry będziesz.
Ja (skromnie): Yhm.
P.M. (wzdychając tęsknie): No, widzisz, jak będziesz profesor, to łopatą zawsze możesz… Ale odwrotnie… nie da się. (Ujął to trochę inaczej, ale nie będę cytował w poważnym artykule).
Zapewniam, że gdyby Młodzież Nasza Kochana włożyła tyle wysiłku umysłowego w naukę, ile wkłada w wymyślanie powodów, że nie warto, to by robiła postępy. Dlatego doradzam potraktować młodych po wojskowemu. Mają się uczyć, a nie fiksum dyrdum. Oczywiście, są i tacy, którym tego tłumaczyć nie trzeba. Tych trzeba wesprzeć: Dasz radę.
A czego i jak się uczyć?
Po pierwsze:
na lekcjach nie spać, nie marzyć o niebieskich migdałach i tak dalej. Młodzi są na lekcjach od poniedziałku do piątku, od godziny 8.00 do 15.00, czy nawet 16.00. Gdyby przez ten czas im się chciało, byli aktywni, próbowali, starali się – efekt na pewno będzie. Ale jak ktoś siedzi i mu się nie chce, to ja się za niego nie nauczę.
Po drugie:
robić uczciwie, co tam trzeba (np. czytać, pisać wypracowania). Jak ktoś zamiast czytać, oszukuje, a wypracowania ściąga z internetu albo odpisuje – to niech nie myśli, że się czegoś nauczy.
Po trzecie:
nie uczyć się dla stopni, tylko po to, żeby umieć. Stopień to jest tylko prosta informacja: jedynka – nie umiesz, dwója – nie umiesz, ale mało brakuje, trója – wystarczy, czwórka – dobrze, piątka – świetnie, szóstka – fruwasz! No i co za tym idzie, starać się także na lekcjach przedmiotów, z których nie ma stopni. Rewalidacja, komunikacja, zajęcia logopedyczne – to tak naprawdę też język polski (zresztą my, nauczyciele, dzielimy tzw. materiałem np. czytania tekstów prasowych czy gramatyki uczniowie uczą się głównie właśnie na lekcjach tych przedmiotów, a nie na języku polskim – tu najwięcej jest literatury). Przypominam też, że maturę ustną można zdawać w PJM i jeśli ktoś się na to decyduje, to musi umieć wypowiadać się w tym języku na skomplikowane tematy.
Po czwarte:
język polski to taki dziwny przedmiot, którego nauka polega głównie na czytaniu i pisaniu. Naturalnie, pisać trzeba o tym, co się przeczytało. Czytamy bardzo dużo na lekcjach, głównie fragmenty trudnych lektur. Ale trzeba też czytać samodzielnie. Z tej samodzielnej lektury można zrozumieć mniej lub więcej, czytać rzeczy łatwiejsze albo trudniejsze, ale najważniejsze – znów: trzeba chcieć. A jak już się przeczyta, to trzeba umieć się zastanowić nad tym, co przeczytaliśmy. Inaczej mówiąc – to, co przeczytaliśmy, coś nam mówi o realnym świecie, nawet jeśli lektura traktowała o czasach odległych i postaciach wymyślonych. To wymaga wysiłku, ale tak już jest, że bez wysiłku w życiu nic nie ma, czego młodzi nie rozumieją. Zwracam uwagę, że uczenie się na pamięć z różnych ściąg treści szkolnych lektur jest bezsensowne – przecież i postaci, i wydarzenia są w większości przypadków wymyślone.
Jak wygląda matura z języka polskiego?
Matura ustna
Uczeń losuje zadanie, które jest pytaniem dotyczącym jakiegoś ważnego problemu. Do pytania dołączony jest fragment utworu literackiego, tekstu prasowego albo reprodukcja dzieła plastycznego, które ilustrują ten problem. Zdający, po zastanowieniu (można robić notatki), musi przez 10 minut przedstawić, co sądzi na ten temat. W swojej wypowiedzi musi odnieść się do otrzymanego tekstu lub reprodukcji oraz do dwóch, trzech innych utworów literackich lub filmów, obrazów, itp. Uczeń może mówić lub migać. Jest oceniany za to, co mówi (miga) i jak mówi (miga).
Matura pisemna
Składa się z dwóch części. Pierwsza część zawiera dwa teksty prasowe (takie teksty czyta się na lekcjach języka polskiego i na rewalidacji) z zadaniami sprawdzającymi ich rozumienie, a także z zadaniami sprawdzającymi wiedzę o języku z całych 12 lat nauki. Jeśli ktoś ma w tej wiedzy duże braki, to raczej w parę miesięcy tego nie nadrobi. Uczniowie klas kończących powinni więc z konieczności skupić się na wiadomościach ze szkoły średniej, ale młodsi mogą postarać się nadrobić zaległości, jest na to czas.
Druga część to wypracowanie dotyczące jakiegoś istotnego problemu. W poprzednim roku jeden problem dotyczył wolności (Czy człowiek jest wolny?), a drugi poświęcenia (Czy warto poświęcać się dla innych?). Zdający musi zająć stanowisko w tej sprawie i umieć je uzasadnić. Pretekstem jest fragment jakiegoś utworu literackiego zawarty w arkuszu maturalnym, a uzasadniając swoje stanowisko, uczeń musi napisać także o dwóch, trzech innych utworach (a często może także o filmach, obrazach, przedstawieniach teatralnych, itp.). Jak nietrudno zauważyć, druga część matury jest bardzo podobna do egzaminu ustnego, z tym, że na egzaminie ustnym się mówi (miga), a na pisemnym – pisze, ale istota zadania jest taka sama. Zdający jest oceniany za to, co napisał (czy na temat, czy z sensem, czy nie zaprzecza sam sobie) i jak napisał (czy poprawnie, czy stosownym językiem). Jeśli ktoś ma problemy z poprawnym pisaniem, a matura za cztery miesiące, niech skupi się na stronie rzeczowej wypracowania. Młodsi mogą starać się poprawić także stronę językową – pracujemy pilnie na rewalidacji, komunikacji i na zajęciach logopedycznych.
Na koniec…
Na koniec jeszcze jedna uwaga. Część z Państwa sądzi, że można dziecko wspomóc wykupując mu korepetycje. Moim zdaniem nie ma takiej potrzeby. Każdy uczeń naszej szkoły może uzyskać na miejscu niezbędną pomoc, także indywidualnie, jeśli tylko wykaże taką chęć. Bo z naszych obserwacji wynika, że maturą przejmują się rodzice i nauczyciele, tylko młodzi jakoś nie bardzo.